O książce: 2016 / Nawet w Gwiezdnych Wojnach nie da się obejść bez zamachowców-samobójców. Nawet żołnierze statków kosmicznych nie mogą się równać z Galaktycznym Batalionem Karnym. I nawet w „świetlanej przyszłości” więźniowie karni muszą „odpokutować za winę krwią”. Propaganda wojskowa milczy na temat ich wyczynów. Planety i konstelacje nie są nazywane ich imionami, z wyjątkiem być może „czarnych dziur”. Są robotnikami Wojny Galaktycznej, „mięsem armatnim” Ziemi, kamikadze z Głębokiego Kosmosu. To oni jako pierwsi zostaną wrzuceni w ogień, w samobójczy rekonesans i katastrofalne lądowania – bez względu na straty, aby przebić się przez orbitalną obronę zbuntowanych planet i za wszelką cenę utrzymać przyczółki do czasu przybycia głównych sił. CosmoFleet płaci życiem za swoje wielkie zwycięstwa. Ich krew kupiła dobrobyt Zjednoczonych Demokratycznych Stanów Ziemi i „złotych dziesięciu miliardów”. Swoimi rękami tłumią opór Wolnych Światów... Ten porządek rzeczy istnieje od setek lat. Ale to, co mówią, jest prawdą: nie można wiecznie siedzieć na bagnetach. Nawet jeśli są to bagnety laserowe galaktycznego batalionu karnego.